RawiKon 2024 – komentarz

Po całkiem udanym, lecz nie pozbawionym wad debiucie RawiKonu na mapie konwentowej rok temu, nie było żadnych wątpliwości, że i w tym roku na niego pojadę. To, co przeżyłem na najnowszej edycji RawiKonu było jednym z najlepszych (o ile nie najlepszym!) dotychczasowym doświadczeniem konwentowym. Ale po kolei.

Na tegoroczny Rawikon wybrałem się samochodem z opcją nocowania w sleeproomie, dzięki czemu mogłem doświadczyć konwentu przez wszystkie dwa dni jego trwania. W związku z tym ocena wydarzenia będzie wynikała z mojego pobytu przez niemal całość trwania imprezy. Będę również się odnosił do mojego komentarza dotyczącego poprzedniej edycji konwentu.

Co RawiKon 2024 zrobił dobrze?

Naprawienie większości błędów z poprzedniej edycji

Jeśli miałbym jednym słowem porównać tegoroczną edycję w stosunku do poprzedniej, użyłbym określenia “sprawdzian poprawiony na ocenę bardzo dobrą z plusem”. Chodząc po konwencie, z radością zauważyłem, że zdecydowana większość bolączek została rozwiązana. Strefa wystawców oraz wioski postapo zostały przekształcone w jedną ciągłą strefę bez rozbijania ich na różne części. Wolontariuszy było sporo i byli względnie widoczni (w większości, ale rozwinę myśl w sekcji rzeczy “do poprawy”). Tak samo straż tworząca punkt medyczny, czy osoby techniczne. Bardzo doceniam też to, że problemy, których nie dało się rozwiązać, zostały zniwelowane. Strefa naukowa, przy której tłoczyli się rok temu ludzie, teraz miała pojedyncze osoby, które też nie zajmowały mnóstwa miejsca. Czy to kwestia otwartego dodatkowego wejścia, czy po prostu powtarzalnością strefy, trudno jest mi oszacować. Tak czy siak, tłoku nie było. Samo oznaczenie sal oraz miejsc, gdzie odbywają się punkty programu również było lepsze. Zdecydowano się tutaj zarówno na tabliczki, jak również ozdobienie drzwi matami oraz łańcuszkami w klimatach postapo/cyberpunk, zgodnie z motywem tegorocznej edycji konwentu. Edycja 2023 i 2024 to pod niemal wszystkimi względami niebo a ziemia.

Solidna wizja co do strefy wystawców i promowanie pisarzy

Chociaż strefa wystawców w pewnym sensie była mniej różnorodna niż rok temu (co może być po prostu przyczyną wielu imprez odbywających się w podobnym czasie), zaczynam dostrzegać trend RawiKonu do skupiania się głównie na stoiskach pisarzy fantastyki. Te stanowiły zdecydowaną większość wystawców. Pozostałe, pomniejsze stoiska to były głównie innego rodzaju rękodzieła, naklejki czy gadżety do cosplayu lub biżuteria. Nic wymyślnego i faktycznie wiele osób z RawiKonu mogła wrócić bez większych zakupów, to jednak widać w tym wyraźną wizję, żeby konwent był imprezą promującą nowych pisarzy fantasy. Mam tylko nadzieję, że do kompletu twórcy konwentu pokuszą się również o nieco agresywniejszą promocję konkursu literackiego. O ile ten był zorganizowany, był on promowany stosunkowo po cichu, a samo ogłoszenie wyników odbywało się stosunkowo wcześnie w sobotę. Brakowało mi też wydanie zwycięskich opowiadań w antologii do zakupienia w sklepiku konwentowym. Nie zmienia to jednak faktu, że wizja RawiKonu jest pod tym kątem wyraźna i trzeba tylko ją rozwijać. Bardzo doceniam też współpracę z lokalnymi przedsiębiorstwami, np. Mleczarnią w Rawiczu, która serwowała przepyszne lody. Wspierajcie dalej lokalne firmy tworzące fantastyczne rzeczy!

Wybór prelekcji

Od niewielkiego nacisku na prelekcje rok temu, aż po wypełniony po brzegi tegoroczny program. Na tegorocznym RawiKonie amatorzy chodzenia na prelekcje mieli do dyspozycji aż cztery sale plus taras. Same prelekcje też były na tyle różnorodne, że wiele z interesujących mnie spotkań odbywało się w tym samym czasie. Jest to zaskakująca ewolucja, która ma szansę przebić nawet stojącą i tak mocno prelekcjami Fantasmagorię z marnymi dwoma salkami. Jest doskonale. Jedyne niewielkie zgrzyty związane z prelekcjami związane są z kilkoma prelegentami, którzy nie mogli dotrzeć na miejsce, a zmiany nie były wszędzie ogłoszone (o ile plan i mapki były aktualizowane dość sprawnie, aplikacja “Konwencik” nie miała tego faktu odnotowanego. Jest to jednak przypadłość wielu konwentów). Sugestią na przyszłość jest też pilnowanie czasu prelekcji. O ile w tym roku prelegenci zdawali się mocno zwracać uwagę na czas i dość jasno informować, kiedy jakie prelekcje się odbędą, w miarę kolejny edycji i większej liczby uczestników może się przydać dodatkowy minionek/pomocnik do pilnowania tej kwestii. Prelegency lubią się rozgadywać. Kto był na Pyrkonie, wie o czym mówię. Śmiesznym akcentem było też stworzenie sali prelekcji o anime i mandze upchniętej za salą gamingową. Ot, zabawny fakt.

Solidne pozostałe punkty programu

Turnieje w strefie retro (pozdrawiam moich współzwycięzców turnieju w Mario Kart 64 z pierwszym i drugim miejscem), koncerty w sobotę wieczorem (Incsydent oraz Jeremiah Kane) oraz kino plenerowe (częściowo w deszczu, ale powiedzmy szczerze: gry bez mutatorów utrudniających rozgrywkę to nie gry) to były pozostałe atrakcje, w których wziąłem udział. Tak jak w przypadku różnych prelek, bawiłem się na nich doskonale i nie mam żadnych zastrzeżeń. Oczywiście nie tylko na tych atrakcjach stał konwent. Nie zabrakło jednak również warsztatów, stref z prototypami, stref gier bitewnych (dla wygody grających umieszczony w budynku obok biblioteki), stref dla dzieci, jak również spotkań autorskich. Ponownie, wybór ogromny i każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Nieco zawodu mogli doznać jednak fani anime, których sekcja sprowadzała się tylko do prelekcji oraz konkursów. Za rok pokusiłbym się o dodanie większej ilości gier muzycznych, jak również sprowadzenia też kilku wystawców z merchem dla fanów anime.

Atmosfera konwentu

Z całą odpowiedzialnością powiem, że tegoroczny RawiKon wylądował w moim ścisłym Top 3 (o ile nie Top 1) imprez z najbardziej konwentową atmosferą. Chociaż trudno jest mi wymienić konkrety, byłem szczerze wkręcony w imprezę. Strefa mangi i anime tworzona przez absolutnych maniaków anime, twórcy strefy gamingowej z mega poczuciem humoru, przyjazna obsługa na games roomie, atmosfera na sleep roomie (plus samo jego istnienie!), strefa postapo żyjąca swoim życiem czy niezwykle festiwalowy klimat pełen muzyki. Zdarzało się mówienie na “Ty”, ale nie miało to znaczenia. RawiKonowi udało się stworzyć fajną imprezę z niepowtarzalną atmosferą. I ja sam nie mogłem się powstrzymać, by go utrzymać. Pozdrawiam autorkę, która pomogła mi zjeść moją niezjedzoną pizzę oraz organizatorów, którzy o ósmej rano w niedzielę poczęstowali mnie na 75% żywego z powodu 2-3-godzinnego snu na sleep roomie kawą (bez obaw! odpracowałem, ją pomagając rozłożyć krzesła!). Mam również nadzieję, że organizatorka odpowiedzialna za sleep room ukończyła pomyślnie quest na znalezienie jej zaginionego kubka. Z pewnością wypiję jej zdrowie — oczywiście piwem bezalkoholowym! Konwent był dla mnie niewyobrażalną przygodą i wspomnienia z niego, jak również wiele anegdot, które mam w związku z RawiKonem zostaną u mnie na długo. Możliwe, że zrobię jeszcze mniej formalny wpis na blogu, by je spisać. O RawiKonie mogę powiedzieć tyle: o ile na Pyrkonie można znaleźć mnóstwo znajomych, na RawiKonie znajdziemy mnóstwo przyjaciół.

Doskonale zaopatrzony sklepik konwentowy

Kto mnie zna, wie, że zbieram koszulki z odwiedzonych konwentów i moim osobistym memem jest to, że od trzech lat nie jestem w stanie dostać koszulki z Pyrkonu. Mając to na uwadze, bardzo doceniam, że sklepik konwentowy na RawiKonie miał koszulki w sprzedaży. Doceniam też o wiele większy asortyment w postaci kubków, breloczków, toreb, zakładek czy nawet... skarpet z logo konwentu. Wszystko dostępne w dużych ilościach i w wielu wariantach. To się bardzo ceni!

Wszystko to, co wyszło dobrze rok temu

Wszystkie moje pozostałe pozytywy, które wymieniłem w relacji z zeszłorocznego RawiKonu odnoszą się również do tego roku. Były niezłe strefy chillu, zaopatrzony planszówkowy games room, sporo sesji RPG do ogrania. Zmiany też dotknęły sleep room. Ten był dostępny bezwzględnie bez opłat i zmienił lokalizację na tradycyjną salę gimnastyczną w oddalonej o około 10 minut (według pieszej nawigacji OSRM) spacerem szkole.

Co warto poprawić?

O ile zazwyczaj podaję tutaj wyraźne wady konkretnych imprez, w tej sekcji zamiast takowych wad psujących całe wydarzenie, chcę przekazać tutaj bardziej rozbudowane sugestie.

Czarne koszulki u pomocników

Kiedy z dowolnego względu na konwentach szuka się Gżdaczy/Minionków/Helperów czy Organizatorów, rozglądamy się za osobami w koszulkach o jednolitej barwie. W przypadku RawiKonu zdecydowano się postawić na czarne koszulki z logiem konwentu dla większości osób, które działają jako współpraca. Problem polega na tym, że na konwencie nie do końca było wiadomo, kto był organizatorem, kto pomocnikiem, a kto twórcą programu. Osoba w czarnej koszulce i identyfikatorze (który był jeszcze większym wyznacznikiem niż koszulka) była “osobą, która coś na konwencie robi”. O ile na punktach takich jak akredytacja czy strefa wystawców było to wystarczające, nie w każdej sekcji to zadziała. Preferowałbym, by RawiKon przyjął bardziej jednolity standard kolorów koszulek dla osób, które konwent organizują. Z pewnością ułatwi to wiele i oszczędzi wielu pytań.

Parking-widmo

Dla mnie jako osoby, która na konwent jechała samochodem osobowym, wizja parkingu była bardzo kusząca i byłem zadowolony z tego, że na stronie konwentu wspominano, że będzie dostępny parking dla uczestników konwentu. Na miejscu jednak zauważyłem, że nie było o nim nic wiadomo, a sama strona też podała mglistą wzmiankę o parkingu “400m od Biblioteki”. O ile tak jak rok temu nie miałem problemów, by zaparkować na znajdującym się dwie minuty drogi od konwentu Placu Wolności, to jednak sugerowałbym bardziej jasne zaznaczenie, gdzie ten parking się znajduje.

Nieco słabe oznaczenie sleep roomu

Moja podróż do sleep rooma spotkała się początkowo z drobnymi komplikacjami. Po pierwsze: pomocnicy przy akredytacji podali mi jedynie ogólne wskazówki, gdzie znajduje się ta szkoła, ale nie było szczegółów co do dotarcia tam. Obładowany poduszkami i śpiworem musiałem obejść szkołę dookoła, zanim znalazłem do niej wejście. Same zamknięte drzwi oraz zero banerów, strzałek ani oznaczeń, że w danej szkole znajduje się sleep room. Sprawę załatwiłyby albo oznaczenia na płocie szkoły, albo mapka pokazująca optymalną drogę oraz konkretne wskazówki, gdzie znajduje się wejście. Wystarczyłaby mapka z OpenStreetMaps na stronie głównej, jak również wydrukowana na Akredytacji do wglądu zarówno przez uczestnika, jak i informację konwentową.

Kurz na strefie wystawców oraz gastro

Chociaż nie wpłynęło to na mnie jako na uczestnika bezpośrednio, widziałem, że kurz na parkingu obok biblioteki, który służył jako strefa wystawców, był sporym utrapieniem tamtejszych wystawców. Po zaledwie kilku godzinach wystawcy sprzedawali książki, które domyślnie były zakurzone. Problem rozwiązał się dopiero kolejnego dnia z powodu ulewy, która przeszła nad Rawiczem. Warto na przyszłość pomyśleć, jak zabezpieczyć ten plac przed takim zjawiskiem, albo uprzedzić wystawców, by wiekszość oferowanych towarów przetrzymywali w hermetyczniejszych opakowaniach.

Domyślnie brak drukowanego planu do ręki

Należę do jednej z osób, którą rozleniwiła aplikacja Konwencik. Trzeba jednak mieć na uwadze, że brak nawet opcjonalnych kilku egzemplarzy planu konwentu może wykluczać cyfrowo część uczestników, którzy nie mają lub nie chcą mieć dostępu do smartfona. Rozwieszenie planu w wielu miejscach w budynku było niezłym kompromisem, ale dodatkowo bym jednak uwzględnił możliwość wzięcia jednej kopii “na wynos”. Nie musi być ich sporo.

I tak wyglądał RawiKon 2024. Impreza, która z roku na rok zrobiła gigantyczny krok naprzód, stając się bardzo ważnym punktem na mapie konwentowej. Jest jednym z niewielu przykładów, że człowiek może się bawić o wiele lepiej na imprezie domyślnie bezpłatnej niż na wydarzeniu z wejściówką w cenie dobrej gry planszowej. Wraz z końcem tegorocznej edycji imprezy, RawiKon 2024 ląduje w moim Top 2 najlepszych konwentów fantastycznych. Do zobaczenia na RawiKonie 2025.


O ile nie stwierdzono inaczej, wszystkie wpisy dostępne są na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0. Ikona licencji