Pyrkon 2023 – komentarz

Pyrkon, Pyrkon i po Pyrkonie. Dostaję mnóstwo wiadomości z pytaniami, jak udała się (bądź nie) największa impreza fantastyczna w Polsce. Czas więc na moją garść komentarzy, co wyszło moim zdaniem dobrze, a co szczególnie mi się nie spodobało.

Na wstępie zaznaczę, że moja opinia będzie opinią osoby, która na Pyrkonie była przez wszystkie trzy dni i głównymi atrakcjami było socjalizowanie się, uczestniczenie w prelekcjach oraz okazjonalne zakupy lub przeglądanie ofert wystawców. Jeśli będę mówił o konkretnych atrakcjach, mowa będzie o aktywnościach, w których faktycznie wziąłem udział.

Co było szczególnie dobre?

Większy rozmiar konwentu

Pyrkon w tym roku był o wiele większy niż rok temu. Powróciły atrakcje w tzw. “krzyżu” (cztery średniej wielkości pawilony, które wraz z korytarzami pomiędzy nimi tworzą całkiem sporą przestrzeń) i dało się odczuć, że impreza jeszcze bardziej rozszerzyła się na różne strony. Fakt, że w przypadku wielu pawilonów, przestrzeń nie była wykorzystana w 100% i można było znaleźć sporo luzu, to jednak sama ilość pawilonów z jakimikolwiek atrakcjami była zdecydowanie na plus. Czuć było, że pomimo podwyższenia ceny za wejściówki chociaż trochę postarano się zapewnić pozory o wiele większego i ambitniejszego konwentu. Mały plus, ale i tak plus.

Mniejsze tłumy niż rok temu

Tegoroczny Pyrkon miał mniej uczestników, i dało się to odczuć, chociażby po ilości wolnych miejsc na games roomach (praktycznie pustych) oraz strefie wystawców, przy których tłumy wciąż były spore, ale nie tak przytłaczające jak rok temu. Była opcja coś kupić w spokoju, wypróbować gry, bez przepychania się z dwudziestoma osobami na stoiskach. Strefa mniejszych wystawców faktycznie momentami była oblegana, ale jest to bardziej specyfika małego rozmiaru stoisk. Jeszcze mniejszy ścisk był na drugim pawilonie, poświęconym już typowo mniejszym wystawcom. A skoro o tym mowa...

Sporo mniejszych wystawców

Bardzo doceniam to, że w tym roku doszła dodatkowa strefa handlowa stworzona stricte dla mniejszych wystawców. Możliwe, że i to nieco mogło rozrzedzić tłumy kupujących. Wciąż bardzo doceniam, że Pyrkon, mimo częściowego pożerania własnego ogona, potrafi znaleźć miejsce i dla takich wystawców.

Powrót właściwej czytelni komiksów

Nie ma co się oszukiwać: czytelnia komiksów w tamtym roku była żałosna pod niemal każdym względem. W tym roku właściwa czytelnia powróciła z odpowiednim wyposażeniem. Mało tego, nie była jedna. Na Pyrkonie można było znaleźć kilka drobnych czytelni, niektóre oferujące komiksy, a niektóre skupiające się bardziej na mangach i anime. To na pewno jest bardzo dobry trend, i chętnie zobaczyłbym też jakieś czytelnie od konkretnych wydawców.

Więcej stref chillu

Chociaż Pyrkonowi daleko do chillowej atmosfery DFów, to jednak doceniam też smaczek w postaci większej ilości leżaków, parasoli i ogólnych miejsc, by nieco odpocząć po trudzie chodzenia od pawilonu do pawilonu. Takowych stref było kilka, i w dość strategicznych miejscach. Było też sporo miejsca na nowo powstałym placu z fontanną, ale siedzenie tam w słońcu nie było zbyt komfortowe. Doceniłbym, gdyby organizatorzy też pomyśleli o jakichś parasolach i w tamtym miejscu.

Co nie było dobre?

Horrendalna cena wejściówek

Każdy się ze mną zgodzi, że cena za wejściówki była skandalicznie wysoka. Patrząc na ilość atrakcji oraz jakość wydarzenia, cena 200 zł, którą zapłaciłem w ramach Early Bird, jest zaledwie akceptowalna. Mimo to, większość uczestników była zmuszona zapłacić aż 260 zł, co jest ceną zdecydowanie, zdecydowanie za wysoką, i skala wydarzenia nie jest tu wytłumaczeniem (jest to dwukrotność ceny wejściówki na DFy. O pozostałych mniejszych konwentach, na których jest wstęp wolny, nie wspominam). Jest bardzo drogo i o ile trend podwyższania cen się nie skończy, co raz więcej ludzi dołączy do bojkotu imprezy.

Niewielka różnorodność prelekcji

Tegoroczny plan Pyrkonu, chociaż jak co roku był wypełniony prelekcjami po brzegi, to jednak trudno było znaleźć coś dla siebie. Gdyby nie namowy przyjaciółki, która takowych prelekcji znalazła dla siebie sporo, to nie wiedziałbym, na co iść, a na co tym bardziej poświęcić moje trzy tokeny (jedynym moim typem ważnym było spotkanie odnośnie Pratchetta, i był to dobry wybór! Sala była wypełniona po brzegi). Przyjaciele i znajomi twierdzą, że plan był spory i każdy mógł znaleźć coś dla siebie, i wiem, że w ich przypadku tak było. U mnie jednak były braki spore.

Strefa fantastycznych inicjatyw

Zawsze jest ta strefa, gdzie promują się różnego rodzaju inne konwenty, jak i wszelakie fantastyczne inicjatywy. W tym roku ilość konwentów, która aktywnie się promowała, można policzyć na palcach jednej ręki. Nie wiem, czy to kwestia ogromnej kwoty, którą organizatorzy liczyli sobie za wystawienie stoiska, ale te braki mocno mnie uderzyły. Pyrkon to doskonała okazja dla konwentów, by się wystawić i pokazać swój konwent. Niestety nie było to wykorzystane.

Czy dobrze się bawiłem na Pyrkonie? Jak najbardziej! Byłem niezwykle pesymistycznie nastawiony po podwyżkach cen i uznałem z góry, że organizatorzy będą cięli koszta przy jednoczesnym zwiększaniu cen wejściówek. Ku mojemu zdziwieniu... to nie miało miejsca, a przynajmniej nie dało się tego odczuć aż tak mocno. Pieniądze były zainwestowane stosunkowo słusznie. Pod kątem atmosfery, był to mimo wszystko Pyrkon, wraz z jego wszystkimi wadami i zaletami. I miejmy nadzieję, że taki pozostanie...


O ile nie stwierdzono inaczej, wszystkie wpisy dostępne są na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0. Ikona licencji