Fantasmagoria 2023 – komentarz
Trzeci przystanek na mojej prowadzącej przez cztery stacje trasie tegorocznych konwentów zaliczony. Dzisiaj odwiedziłem Gniezno oraz kolejną edycję konwentu Fantasmagoria. Edycja z 2020 roku (mieliśmy to szczęście, że konwent odbywał się w lutym, na dwa miesiące przed ogłoszeniem pandemii) zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, więc postanowiłem i w tym roku odwiedzić imprezę w ramach jednodniowej, sobotniej wycieczki.
Fantasmagoria jest konwentem z wieloletnią już historią oraz wypracowaną renomą. Jak było w tym roku? Czas na garść moich plusów i minusów konwentu.
Czym Fantasmagoria zachwyca?
Doskonała lokalizacja
Przyznam się szczerze: byłem bardzo sceptyczny, kiedy Fantasmagoria w 2020 roku przeniosła swoją lokalizację do budynku II Liceum Ogólnokształcącego przy ulicy Łubieńskiego 3-5. Poprzednia lokalizacja, według opinii, które słyszałem, była bardziej przestronna i lepiej zorganizowana. W tym roku jednak po moich obserwacjach doszedłem do wniosku, że decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę. Chociaż sama szkoła nie wydaje się największa, to ilość sal na potrzeby różnych punktów programu jest więcej niż wystarczająca, a korytarze nie były zatłoczone (chociaż ludzi było całkiem niemało). Samo boisko służące jako arena, oraz sala gimnastyczna przeznaczona na sleep room też są doskonale wpasowane. Sale też były doskonale oznaczone, zarówno na mapach, jak i na licznych kierunkowskazach rozklejonych po całym konwencie. Całe wydarzenie opierało się na dwóch salach prelekcyjnych (jedna na prelekcje anime, druga na ogólnofantastyczne) w jednym, niewielkim skrzydle szkoły, oddzielonym od budynku właściwego długim tunelem, po którego przejściu można było znaleźć strefy ze stałymi punktami programu, oraz stoiska wystawców. Na pochwałę zasługuje też wykorzystanie przestrzeni, która w teorii nie jest wykorzystywana (np. ścian, które ozdobiono artami, informacjami, kodami QR do gry konwentowej czy plakatami partnerskich imprez). Doceniam!
Program, który nie zawiódł
Fantasmagoria stoi ogromną ilością prelekcji i warsztatów. I w tym roku nie było to wyjątkiem. Te były podzielone na trzy kategorie: prelekcje mangi i anime w jednej, konkretnej sali, prelekcje ogólnofantastyczne w drugiej, oraz atrakcje stałe i warsztatowe we właściwych blokach. Chociaż jest to na pozór niewiele sal, i nawet Rawikonowi oberwało się ode mnie za taką organizację, na Fantasmagorii ma to ogromny sens. Punkty programu są bardzo oczywiste w rozeznaniu, gdzie się znajdują, i nie było potrzeby błądzenia po budynku. Sam program też wypełniony był po brzegi bardzo ciekawymi prelekcjami. Te, poza ogromną ilością na temat anime, tyczyły się też różnych uniwersów tak książkowych, jak i filmowych czy growych. Przeglądając program, jedynym moim spostrzeżeniem była stosunkowo mała ilość prelekcji typowo popularnonaukowych, ale pomijając ten aspekt, jestem bardzo zadowolony. Games room planszówkowy też był bez zarzutów: ponad 200 gier oraz ogromna sala z jeszcze większymi stołami. Jest ok!
Wyraźne konserwatywne podejście do organizacji imprezy
Jest to główna zaleta, przez którą uwielbiam Fantasmagorię i uważam tę imprezę za jedną z najlepszych w Polsce. Fantasmagoria jest tym typem konwentów, które mają na tyle kompetentnych organizatorów i trwają już tyle lat, że twórcy doskonale wiedzą, jaki konwent chcą stworzyć i nie próbują eksperymentować, ani tworzyć koła na nowo. Objawia się to nie tylko niemal identycznym ułożeniem konwentu co w latach poprzednich (rozłożenie sal w praktyce nie różniło się niczym od edycji 2020), ale też często powtarzającymi się atrakcjami czy blokami (np. po raz kolejny na Fantasmagorii zagościła ekipa od Gwiezdnych Wojen ze swoimi modelami, czy pojawiła się strefa z napojami od tego samego dostawcy). Chociaż tematy prelekcji się zmieniają, i co roku na Fantasmagorię przyjeżdżają trochę inni wystawcy, to jednak same fundamenty imprezy oraz atrakcji się nie zmieniają. Mimo że może to brzmieć jako coś nieistotnego, to jednak wypracowuje to w uczestnikach konkretne oczekiwania, które dzięki takiej strategii zostają spełnione.
Lepsza strefa wystawców niż rok temu
Chociaż wspomniałem w poprzednim podpunkcie o niezmienności Fantasmagorii, jedna strefa faktycznie została nieco rozbudowana: była to “strefa” wystawców. O ile trzy lata temu ta mieściła się tylko w dwóch szerokich korytarzach na dwóch piętrach, tak w tym roku oddano również dodatkowo do użytku dla kilku wystawców jedną salę lekcyjną, do której wchodzi się bezpośrednio z korytarza z wystawcami. Jest to niewielkie ulepszenie, ale niewątpliwie dzięki temu możliwe było powiększenie większej ilości wystawców. Jako średni konwent, strefa wystawców była zdominowana wyłącznie przez niewielkich, niezależnych twórców oraz sprzedawców. Standardem była biżuteria, przypinki, słodycze japońskie, pojedyncze stoisko z komiksami i mangami czy mystery boxy z anime. O ile doceniam niezwykłą przyjazność dla mniejszych wystawców, to jednak czuję spory niedosyt z powodu braku stoisk z, chociażby, kostkami RPG, planszówkami czy innymi nieco większymi gadżetami. Ale nie można mieć wszystkiego, i nie po to przyjeżdża się na Fantasmagorię. Jedyny foodtruck w okolicy też zdawał się dość mocno oddalony od konwentu, ale tutaj sprawę zrekompensował fakt zniżek dla uczestników konwentu w pobliskich restauracjach.
Doskonała organizacja informacji konwentowej
Jest to kolejny aspekt, na który niewiele osób patrzy, a jest bardzo ważna, przynajmniej dla mnie. Fantasmagoria bardzo dobrze podchodzi do kwestii informowania uczestników, co, gdzie, kiedy i jak. Kartki ze strzałkami nawigującymi do różnych atrakcji, liczne punkty informacji, aplikacja Konwencik, drukowane i przyklejone rozpiski programowe – to tylko niewielka ilość działań, które podjęli organizatorzy, żeby każdy konwentowicz był poinformowany, co i jak. Absolutnie urzekł mnie też fakt istnienia i promowania... infolinii dla uczestników konwentów w razie problemów osobistych czy zdrowotnych. Takie małe gesty naprawdę radują mnie i sprawiają, że doceniam Fantasmagorię jako prawdziwy konwent od fanów dla fanów. Doceniam też całkiem przyzwoicie prowadzoną stronę.
A tutaj Robert będzie się czepiał...
Nieco chaotyczny proces akredytacji
Chociaż trudno było mi znaleźć w Fantasmagorii jakichś większych wad, kilku rzeczy muszę się doczepić. Pierwszym jest kwestia akredytacji. W tej kwestii Fantasmagoria zaliczyła odczuwalny regres w porównaniu z rokiem 2020. O ile rok temu był udostępniony komputer do wypełnienia formularza akredytacyjnego na miejscu, tak w tym roku procedura była nieco bardziej skomplikowana, i o ile nie była problemem dla mnie, tak dla osób nieco mniej technicznych mogła sprawić mnóstwo problemów. Żeby wejść na teren Fantasmagorii, należało dokonać akredytacji na stronie głównej konwentu (dla ułatwienia były kody QR prowadzące do formularza, chociaż te zeskanować mogły osoby posiadające aplikację, które to potrafią...), potwierdzić adres email klikając na link z maila, a następnie pokazać drugi kod QR, który przychodził do uczestników na maila po jego potwierdzeniu. Chociaż była opcja zaakredytowania się przed przyjazdem i wydrukowania takowej wejściówki, osoby przyjeżdżające na konwent, które nie miały dostępu do maila czy ogólnie smartfona, miały ogromne problemy z akredytacją. Organizatorzy nieoficjalnie oferowali alternatywę, ale jednak tej sytuacji można było uniknąć, udostępniając, chociażby, komputer z samą przeglądarką i możliwością dokonania akredytacji na konwentowym komputerze. Jest to nieco wykluczające.
Brak czytelni komiksów i/lub strefy gier retro
Lekkim zawodem był również brak atrakcji w postaci czytelni komiksów, która była w 2020 roku, albo strefy z grami retro. Chociaż strefa Touhou nieco zapełniała tę niszę, to jednak w dobrym guście leży udostępnienie uczestnikom takich stref-zapełniaczy, które mają stosunkowo niski próg wejścia, a który pozwoli na moment usiąść i pograć.
I oto tegoroczna Fantasmagoria. Wydarzenie, które wie, jakim konwentem być, i jest nim w pełnej okazałości. Impreza stosunkowo niewielka, ale bez najmniejszej wątpliwości stworzona od fanów, dla fanów. Zdecydowanie must-go dla osób, które tęsknią za klimatem pierwszych Pyrkonów, odbywających się w szkole.
O ile nie stwierdzono inaczej, wszystkie wpisy dostępne są na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa 4.0.